Na sesji głogóweckiej Rady Miejskiej, która odbyła się 29 marca br. poruszono m. in. sprawę zagospodarowania terenu na zapleczu budynku Nr 7 – 11 na Rynku. Chodzi o plac zabaw dla dzieci, ławki znajdujące się na tym terenie i zagospodarowanie terenów wokół kontenerów na śmieci.
Zabierając głos w tej sprawie p. Elżbieta Gawłowska, członek Zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej, powiedziała, że „do pojemników wrzucane są śmieci z całego miasta”. Po pierwsze wątpić należy, że ludzie „z całego miasta” przychodzą, by wrzucać tutaj swoje śmieci, a po drugie z tychże pojemników korzystają (bo muszą!) mieszkańcy sąsiednich budynków znajdujących się na Rynku (Nr 3, 4, 5, 6 oraz 12, 13,14, 15).
Kolejną sprawą, którą zajęła się p. E. Gawłowska był plac zabaw dla dzieci. Stwierdziła, że „lokalizacja placu zabaw jest nieuzasadniona, bezcelowa, bo mieszkańcami wspólnoty są przede wszystkim ludzie starsi”. Ponadto zauważyła, że „przychodzą tam matki z dziećmi i psami z innych części miasta, a po godzinach (? jw) przesiadują tam na ławkach wandale”. Kolejny członek w/w Wspólnoty p. Kolbek zwróciła się o likwidację ławek, na których jej zdaniem zbiera się „element” zakłócający porządek. Pani Kolbek znalazła nawet lokalizację placu zabaw. Zaproponowała, by „plac zabaw przenieść na skwer nad PKS”. Szkoda, że nie wzięła pod uwagę opinii mieszkańców bloków przy ul. Szkolnej. Może także oni nie życzą sobie, by pod ich oknami bawiły się dzieci? Przewodnicząca Rady Miejskiej p. Krystyna Mulka dopowiedziała, że „ławki są ostoją dla tej młodzieży, która chce coś zniszczyć”.
Szanowne Panie! Tytułowe hasło „Wszystkie dzieci nasze są” nie powinno być tylko pustym frazesem. Jeżeli „po godzinach” przesiaduje tam młodzież, to wcale nie oznacza, że są to wandale – przesiadują, bo nie znajdują innej alternatywy spędzenia wolnego czasu. Może należałoby poszerzyć ofertę kulturalno – sportową, a nie od razu klasyfikować ich jako wandali? Jeżeli „zbiera się „element” zakłócający porządek”, to powinna się ta sprawą zająć policja. Przypuszcza, że wystarczyłoby kilka telefonów na komisariat, kilka „wizyt” mundurowych i sprawa zostałaby zamknięta. Ciekawe swoją drogą, skąd wiadomo, że młodzież siedząca na ławkach „chce coś zniszczyć”? Mają to wypisane na twarzy? Siedzą i mówią: zaraz coś zniszczymy? A może mają transparenty z tą treścią?
Szanowne Panie! Te dzieci i ta młodzież ma rodziców, ma nauczycieli. Ci młodzi ludzie, nawet jeżeli nie są naszymi dziećmi, ani wnukami, naprawdę NASZE SĄ!
Dlatego należy z uznaniem przyjąć ofertę radnego z Wróblina p. Krzysztofa Bartona, który zaproponował, że po zlikwidowaniu placu zabaw urządzenie i ławki z otwartymi rękami weźmie do swojej miejscowości.
A swoją drogą w ogródku jordanowskim w głogóweckim parku także w godzinach wieczornych nie „bawią” się dzieci. Nieraz pozostawiają po sobie niechlubne ślady swojej bytności, ale nikt nie proponuje, by z tego powodu zlikwidować ten plac zabaw.
9.05.2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz