niedziela, 2 stycznia 2011

Karpiówka?

         Wybory samorządowe mamy za sobą. Wszyscy mieszkańcy Głogówka, także ci niegłosujący, mieli nadzieję, na tzw. nowe otwarcie. Jednak już pierwsza sesja Rady Miejskiej w Głogówku rozwiała te płonne nadzieje.
         Rozpoczęło się od nieznajomości procedur głosowania. Nikt z radnych, za wyjątkiem p. Andrzeja Wawera, nie sprawdził, jaki jest tryb dalszego postępowania, w przypadku, gdy dwóch kandydatów uzyska jednakową ilość głosów! Co więcej, władza wykonawcza (burmistrz, zastępca, sekretarz gminy) również tego nie wiedziała! Próbowano zastosować głosowanie „do skutku” na tych samych kandydatów, jednak tylko upór radnego Wawera powstrzymał głogówecką Radę Miejską od takiego rozwiązania, które mogłoby być zakwestionowane przez nadzór wojewody.
         Druga sprawa jest jeszcze bardziej bulwersująca. W dniu 13 grudnia br. odbyła się nie jedna, a dwie sesje Rady Miejskiej. W swoim artykule (TP 15 XII br.) relacjonującym tę sesję napisałem „Zwołanie dwóch sesji w jednym dniu powinno cieszyć, gdyż wypłacone zostały, jak mniemam, tylko jedne diety, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczone na inne potrzeby mieszkańców.” Niestety mniemać to ja sobie mogę!
         Bardzo idealistycznie wyglądają opisy prawne czynności radnego. Możemy w nich przeczytać m. in. „obowiązki radnego mają charakter społeczny, podyktowany potrzebą realizacji zadań samorządu terytorialnego, a nie zarobkowy”, „praca radnego nie jest pracą zarobkową”, „dieta radnego to rodzaj ekwiwalentu, który ma zastąpić ewentualne zarobki w miejscu pracy z powodu nieobecności w miejscu pracy i poniesione wydatki”.
         Tyle teoria, a w praktyce wygląda to trochę inaczej. Jedna sesja (13 grudnia 2010 roku), a dwie diety! Czyżby w tym dniu radni dwukrotnie stracili swoje zarobki w miejscu pracy? Czyżby w tym dniu dwukrotnie musieli dojechać na salę obrad? Czyżby w tym dniu dwukrotnie ponosili jakieś wydatki? Pytań można by zadać więcej, ale co to da? Pytaniem najważniejszym jest to, czy radni znaleźli się w Radzie Miejskiej dla dobra ogółu, czy też dla dobra swojego?
         Zacytuję tylko jeszcze jedno zdanie z w/w artykułu „(…) prace Rady nie będą łatwe, ale miejmy nadzieję, że wszystko przebiegać będzie sprawnie dla dobra naszej gminy.” Sprawnie to one przebiegać chyba będą, ale czy dla dobra naszej gminy, to już inna historia.
         Moim zdaniem sprawę rozwiązałoby zwoływanie sesji w godzinach popołudniowych (co wiele gmin czyni), a dieta byłaby naprawdę tylko zwrotem kosztów, a nie źródłem dodatkowych dochodów. Nie wspominam tu o transparentności działań, bo chyba to też tylko moje płonne nadzieje.
TP 22.12.2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz