sobota, 31 grudnia 2011

Dwa przedruki z ostatniego numeru miesięcznika "Beczka"

Przed Nowym Rokiem nasze myśli częściej skupiają się na tym, co Nowy Rok przyniesie i jaka będzie najbliższa przyszłość. Gdy piszę o przyszłości, to potem często mówią mi, że jestem czarnowidzem. Chyba źle odczytują moje teksty. Zawsze uważałem, że przyszłość przynosi poprawę. Czasem zdarzy się chwilowe drobne pogorszenie, ale co do zasady, to przyszłość przynosi poprawę. Jeśli więc wskazuję na różne zagrożenia, to po to, by poprawa następowała mniejszym kosztem.

Już poczuli nowe wiatry?

Lech Wałęsa grozi dziś światowym kapitalistom, że im zrujnuje kapitalizm, jeśli będą dalej czynić tak, jak czynią (patrz rubryka “Z innej Beczki”). Musiałby tylko ktoś zawieźć Lecha Wałęsę do tego płotu, przez który trzeba się przegramolić, aby obalić kapitalizm.
Nasz były prezydent wyczuł chyba rychły zgon tzw. kapitalizmu. Proponuje, by pomóc mu zejść reformą. W ramach tej reformy kapitaliści mają stworzyć miejsca pracy dla wszystkich, choćby nie mieli z tego zysku. Trudno przecież spodziewać się zysku z piramid. Kapitaliści mają też wszystkim ludziom pracy dobrze płacić i porządnie ich traktować. No żyć nie umierać w takim kapitalizmie z ludzką twarzą.
Wypowiedź Lecha Wałęsy, jak by ona nie była śmieszna, jest ważnym sygnałem, bo pokazuje zmianę kierunku politycznego wiatru. Lecha Wałęsę uważam za polityka, który skupia się głównie na tym, by zawsze w porę wyczuć skąd wieje najkorzystniejszy wiatr. Nie sądzę, by tym razem źle wyczuł.
Na naszym opolskim podwórku warto zwrócić uwagę na bardzo ciekawe teksty na 7 stronie “nto” z weekendu 10-11 grudnia. Zajmę się tylko felietonem naczelnego, Krzysztofa Zyzika, zatytułowanym “Angie, Angie... Dokąd nas to zaprowadzi?”.
W swym felietonie red. Zyzik napisał m.in. tak: “Podupadła Europa łaknie dziś politycznej wizji, która zjednoczyłaby kontynent od Tallina po Paryż. Potrzebuje realnego przywództwa, a nie figurantów pokroju pana Van Rompuya czy pani Ashton. Wizjoner, przywódca. Czy ktoś tak dzisiaj powie o jakimkolwiek europejskim polityku?”
Pod słowami Krzysztofa Zyzika podpisuję się obiema rękami. Muszę jednak zrobić uwagę, że gdy red. Zyzik pisze “podupadła Europa”, to ma na myśli Unię Europejską. Media narzuciły już powszechnie stosowanie takiego uproszczenia i nawet w krajach europejskich poza Unią, mówiący Europa mają często na myśli samą Unię.
Warto zwrócić uwagę, że Krzysztof Zyzik ocenia europejskich polityków dokładnie tak jak prezydent Aleksandr Łukaszenka (patrz rubryka “Z innej Beczki”). Wprawdzie prezydent Łukaszenka wyraził swą myśl dosadniej, w prostych żołnierskich słowach, a red. Zyzik sformułował ją bardziej gładko, zgodnie z zasadami “pijaru”, ale merytorycznie są to wypowiedzi identyczne.
Gdyby Krzysztof Zyzik nie zawężał pojęcia Europa do samej tylko Unii, to może dostrzegłby, że jest w Europie polityk, o którym śmiało można powiedzieć wizjoner i przywódca. Jest to właśnie Aleksandr Łukaszenka, realny przywódca a nie figurant. Prezydent Białorusi jest politykiem, który 19 grudnia 2010 potrafił przeciwstawić się połączonym siłom Rosji, UE i USA, bo przecież 19 grudnia 2010 ataku na prezydenta Łukaszenkę nie dokonali pajace, którzy demonstrowali na Płoszczy, ale ci, którzy opracowali scenariusz tej demonstracji i z oddali pociągali za sznurki.
Siły przegrane 19 grudnia 2010 dokonały w odwecie wściekłego ataku na gospodarkę Białorusi, próbując ją zdewastować. Guzik z tego wyszło. Rok 2011 już się kończy. Dla Białorusi zakończy się najwyższym w Europie wzrostem PKB, większym niż w Polsce wzrostem płac (realnych!!!), dużym wzrostem konsumpcji, przejściem na dodatnie saldo handlu zagranicznego, nadwyżką w budżecie państwa i rekordowo wysokim w dziejach niepodległej Białorusi poziomem rezerw złoto-walutowych. Jedyne, co udało się osiągnąć przeciwnikom Białorusi, to wysoka inflacja. Pamiętać jednak trzeba, że ta inflacja uderzyła przede wszystkim w przeciwników Białorusi. Niewarta więc była skórka wyprawki.
Białoruska ślepota Krzysztofa Zyzika wydaje się efektem ulegania propagandzie. Takich przypadków jest sporo. Przykładem może być Andrzej Szczepański (patrz rubryka “Z innej Beczki”). Andrzej Szczepański, działacz gospodarczy z branży mleczarskiej, wymyślił sobie, że skoro w Polsce zniszczyliśmy naszych producentów mleka i za chwilę będzie go nam brakować, to możemy przecież sprowadzać mleko z Białorusi, bo tam w 2010 produkowali 720 litrów na głowę i produkcja im rosła a my w 2010 mieliśmy tylko 311 litrów na głowę i produkcja nam malała.
Andrzej Szczepański zna dobrze rozmiary produkcji mleka w Polsce i na Białorusi, wie, że na Białorusi mają własne zakłady przetwórcze, mogące przerabiać nawet milion litrów mleka na dobę, usiłuje wyczuć korzystny kierunek wiatru, ale to wyczuwanie zakłóca mu smrodek wiatrów puszczanych przez propagandystów. Propagandyści tak oczadzili Andrzeja Szczepańskiego, że wierzy on, iż polskie mleczarnie zwyciężyłyby z białoruskimi w walce o białoruskie mleko.
Mleczarstwo białoruskie to temat rzeka, wymagający książki. Podam więc tylko jeden mały szczegół. Przy granicy z Polską leży na Białorusi miasto wojewódzkie Brześć (ponad 300 tys. mieszkańców). Granica miasta to jednocześnie granica państwa. W Brześciu są renomowane Zakłady Mleczarskie “Sawuszkin Produkt”. Najwyższy poziom nowoczesności, produkcja eksportowa. Z 45 białoruskich przedsiębiorstw branży mleczarskiej ma wkrótce powstać kilka potężnych kompanii. Jako pierwsza powstaje już kompania z zakładów “Sawuszkin Produkt” i kilku innych z woj. brzeskiego. Planowany przerób ok. trzech milionów litrów na dobę (milion ton mleka rocznie). Zdaniem Andrzeja Szczepańskiego białoruskie mleko pojedzie w przyszłości obok bramy zakładów “Sawuszkin Produkt” w stronę granicy z Polską, by trafić do naszych zakładów na Podlasiu. Jeśli nasi politycy będą kontynuować obecną linię, to bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że “Sawuszkin Produkt” zapłaci hojniej za mleko rolnikom z Podlasia i polskie mleko trafi do Brześcia.
Piotr Badura



- W perspektywie kilku lat może się w Polsce załamać produkcja mleka. Polskie mleczarstwo powinno więc spoglądać na Białoruś jako miejsce zakupu mleka dla naszych zakładów - uważa Andrzej Szczepański, dyrektor ZUH Robico. Na południu Polski mimo różnych dopłat, produkcja mleka od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej spadła o ponad 40 procent. Natomiast na ścianie zachodniej, praktycznie nie ma liczących się zakładów przetwórczych, więc to Niemcy kupują tam surowiec. Andrzej Szczepański wskazuje, że polskie mleczarstwo powinno więc spoglądać na Białoruś jako miejsce zakupów mleka dla naszych zakładów i zwraca uwagę, że produkcja mleka w stosunku do liczby mieszkańców jest na Białorusi zdecydowanie większa niż w Polsce. Dyrektor Szczepański podkreśla jednak, że warunkiem koniecznym jest normalizacja stosunków politycznych i przypomina, że na Białorusi są już zakłady przetwórcze o dużym potencjale, przerabiające nawet milion litrów mleka na dobę. Jego zdaniem są to pozostałości po tamtejszych kołchozach, gdzie uruchomiono produkcję na skalę europejską. To oznacza ewentualną walkę o tamtejsze mleko - uważa dyrektor Szczepański.
portalspożywczy.pl - 23 grudnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz